Ochy i achy nad festiwalem
Zakończył się ósmy wodzisławski reggae festiwal. – Czy czujecie się dobrze? Czy czujecie tę jedność? – pytał ze sceny Ras Luta. Zapytaliśmy uczestników imprezy o ich odczucia. – Świetna muzyka, niesamowita atmosfera – to najczęstsze odpowiedzi. Niektórzy żałowali jednak, że nie mogli zostać do końca. Przez komunikację.
Drugiego dnia na festiwalowej scenie zaprezentowali się Baobab, Jahoo, Naaman, Konopians, Ras Luta&Riddim Band, Tabu, United Flavour oraz Habakuk. Zabawę poprowadził Cheeba. A pod sceną? Tłum ludzi. Było jeszcze więcej osób niż w piątek.
– Wszystko nam się podoba. Świetne zespoły i niesamowita atmosfera. Na tym festiwalu nie ma żadnych minusów. Są same plusy. No może poza tym, że wczoraj staliśmy przy barierkach i dzisiaj nas żebra bolą, bo był taki tłum – mówią Łukasz Lenczyk, Karolina Chłapek, Jakub Fichna, Amadeusz Wierzgoń, Paweł Ochman, Patryk Szłapka i Daniel Manderla.
Zachwytu nad przebiegiem i organizacją imprezy nie kryły też rybniczanki Sara Białobrzeska, Ania Kuczera i Klaudia Jarzyna, które na wodzisławski reggae festiwal przyjechały po raz drugi. – Ale mamy takie skromne życzenie, żeby za rok gościł tu Kamil Bednarek – sugerują dziewczyny.
Do parku miejskiego w Wodzisławiu, najcieplejszego miejsca na Ziemi, tłumnie zjechali też mieszkańcy Jastrzębia. – Jesteśmy już po raz któryś z rzędu. Festiwal przyciąga dobrą muzyką i niezwykłą atmosferą – twierdzą Helena Mierzwik i Karolina Brzezina, które uważają, że w tym wyjątkowym dla młodych ludzi dniu autobusy w regionie powinny dłużej kursować. – Ostatni autobus do Jastrzębia miałyśmy o godz. 23.15, więc musiałyśmy wracać. A szkoda – ubolewają.
Imprezę, podobnie jak w latach ubiegłych, zorganizował wodzisławski Urząd Miasta oraz agencja artystyczna Total Promotion.
(m)
Komentarze (2)
Dodaj komentarz