Strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Rydułtowach na Matterhornie
Dwóch strażaków z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Rydułtowach, sekc. Ireneusz Oślizło oraz kpt. Sławomir Jurecki, w dniach od 11 do 13 września podjęli drugą w tym sezonie wspinaczkowym próbę wspięcia się na szczyt Matterhorn. Pierwsza miała miejsce pod koniec czerwca, zakończona odwrotem po nocnym załamaniu pogody i przejściu burzy na wysokości 3835m.
Matterhorn (wł. Monte Cervinio, wys. 4478 m n.p.m), jest to jeden z najwyższych czterotysięczników w Alpach. Ze względu na swój wybitny i piękny kształt, jest jednym z najbardziej pożądanych szczytów alpejskich. Nie jest on jednak łatwym szczytem do zdobycia (kruszyzna, trudne drogi).
Ten samotny alpejski gigant był jednym z ostatnich zdobytych wielkich szczytów w Alpach. Szczyt od strony włoskiej znajduje się w dolinie Aosty nad miastem Cervinia, w części szwajcarskiej nad miastem Zermatt. Jego skalno-lodowa piramida samotnie wznosi się wśród pól firnowych i lodowców Alp Pennińskich. Z wierzchołka Matterhornu opadają cztery wybitne granie: Hörnli, Lion, Zmütt oraz Furgen.
Na szczyt prowadzi ponad 30 dróg i wariantów. Strażacki zespół wybrał grań włoską, zwaną również Granią Lion (wycenioną w skali alpejskiej na AD+). Jej wycena byłyby znacznie wyższa, gdyby niezamocowane ułatwienia - odcinki lin poręczowych oraz drabiny. Droga z powodu długości i wysokości jest jednak wymagająca. Niezbędna jest umiejętność sprawnego (tzn. szybkiego) poruszania się w łatwym, ale i bardzo eksponowanym terenie. Trudności (do IV+) występują zwykle w kilku miejscach. Droga ma swój początek w mieście Cervinia (2006 m.). 12 września o 7:00 rano temperatura w mieście wynosi 4 st. Wspinacze wychodzą dosyć późno ok. godziny 11:30 rano. Szlak prowadzi zakosami przez alpejskie łąki do schroniska Abruzzi (2805 m.), pogoda jest piękna, bezchmurne niebo, choć wieje umiarkowany i chłodny wiatr, a szczyt pokrywa warstwa chmur. Po dwóch godzinach trekkingu osiągają wysokość schroniska Abruzzi. Stąd zaczyna się wejście w teren skalny, a później śnieżno-skalny, niezbędne staje się korzystanie ze sprzętu zimowego. Dalsza część szlaku wiedzie prosto do góry coraz bardziej stromym terenem. Podejście staje się męczące ze względu na nachylenie terenu i wysokość przekraczającą 3000 m.
W ten sposób dochodzą do podstawy góry sąsiadującej z Matterhornem - Testa del Leone (Głowa Lwa), gdzie kilkudziesięciometrowy, poziomy trawers w prawo wyprowadza na Col del Leone (Lwia Przełęcz). Trawers należy pokonać żwawo, ponieważ miejsce narażone jest na spadające kamienie. Z przełęczy otwiera się przepiękny widok na północ, a potężna lufa na stronę szwajcarską, kończąca się w ogromnym śnieżnym kotle, robi wrażenie. Od tego miejsca rozpoczyna się właściwa część dalszej drogi – grań Lion. Teren jest eksponowany i stromy, trudności miejscami są w okolicach II. Wspinaczka trwa w kierunku widocznego schroniska imienia Carrela. Po pokonaniu kilkunastometrowego pionowego uskoku ubezpieczonego grubą liną oraz około 100 metrów łatwiejszego terenu, zespół o godzinie 19:30 dociera do schroniska Carrela (3835 m.), znajdującego się na platformie tuż pod Wielką Turnią. Schron jest samoobsługowy, w środku nocują (oprócz polskiego) dwuosobowy zespół rosyjski oraz 6 wspinaczy z Belgii.
Z tarasu roztacza się piękny widok na położone ponad 1800 metrów niżej miasteczko Cervinia w dolinie Aosty oraz lodowiec po stronie szwajcarskiej. Wejście na wierzchołek zwyczajowo rozpoczyna się około godziny 4:00 nad ranem przez pokonanie przewieszonego uskoku z łańcuchem. Następnie trzeba przetrawersować Wielką Turnię po południowej stronie. W czasie trawersu na wysokości około 4000 m. wzmaga się wiatr, szczyt zaczyna pokrywać się coraz niżej schodzącymi chmurami, zaczyna padać śnieg, widoczność spada do poziomu kilkunastu metrów. Zapada jednomyślna decyzja o odwrocie, warunki są zbyt niebezpieczne, aby kontynuować wspinaczkę. Wszystkie zespoły działające tego dnia na grani Lion zdecydowały się na odwrót. Pomiędzy schronem Carrel a przełęczą Lion warunki pogarszają się na tyle, że zespół na kilkanaście minut traci orientację i kluczy w polu śnieżnym. Po tym czasie odnajdują jednak drogę i wykorzystując 60 metrową linę wspinaczkową zjeżdżają do przełęczy Lion, skąd droga biegnie mniej wymagającym terenem. Do parkingu w miejscowości Cervinia strażacy dotarli około godziny 16:00, zmęczeni ale szczęśliwi, że góra pozwoliła im wejść tak wysoko i bezpiecznie wrócić. Matterhorn po raz drugi ukazał wspinaczom swoje kapryśne oblicze.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz