Nie ma szaletów miejskich, są chwasty

Podczas środowego spotkania z mieszkańcami dzielnicy Stare Miasto, prezydent Mieczysław Kieca i jego współpracownicy usłyszeli, czego w Wodzisławiu należy się wstydzić. Po pierwsze, otoczenie i sam budynek Urzędu Miasta, który, chociaż powienien być wizytówką, odstrasza zarówno mieszkańców, jak i przyjezdnych. - Odwiedziła mnie znajoma z Lublina i mówi: zaprowadź mnie na waszą starówkę – rozpoczęła Natalia Szymesta. Żeby na nią dotrzeć, panie musiały przejść obok budynku magistratu. - A tam trawa wysoka pół metra, mlecze, chwasty i inne rzeczy. Panie prezydencie, to jest wstyd! Wiem, że pan chodzi do pracy pieszo, więc obserwuje pan to, co ja. Czy nie można posadzić pod urzędem ładniejszych kwiatków? – zastanawiała się pani Natalia. Prezydent przyznał mieszkance rację, ale szybko wyjaśnił powody, dla których problem wyglądu Urzędu Miasta został odsunięty na dalszy plan. - Mógłbym wyremontować urząd, ale wtedy nie byłoby na przykład dwóch boisk. W tej chwili dla miasta ważniejsza jest budowa kanalizacji i remonty dróg – argumentował Kieca. Przyznał też, że wraz z rozpoczęciem obecnej kadencji postawił "na wnętrze", czyli między innymi miłą obsługę petentów w urzędzie . - Oczywiście planujemy też wymianę ogrodzenia oraz  inne zagospodarowanie zieleni, ale teraz są ważniejsze wydatki – zapewniał.

Kolejny problem Wodzisławia, to brak szaletów miejskich. - Jak to możliwe, że w 60-tysięcznym mieście, które podobno stawia na turystykę, nie ma szaletów? - dopytywał Andrzej Kłosok. Odpowiedzi udzielił mu wiceprezydent Dariusz Szymczak, który zapewnił, że szalety w centrum powstaną, prawdopodobnie przy ul. Zamkowej. - Zobligujemy inwestora jednego z budynków, by prowadził je na swój koszt – przekonywał. Do tego czasu musi wystarczyć toi toi.

Wiele emocji wśród przybyłych wzbudziła nieodpowiednia, ich zdaniem, organizacja ruchu kołowego w centrum. - Zgodnie z ostatnimi ustaleniami amochody do 3,5 t miały mieć do rynku wjazd od ulicy Powstańców, a reszta od sądu. Tymczasem to fikcja! Jeżdżą jak chcą, a drogi przypominają krajobraz księżycowy – przekonywał Tomasz Michalski. Prezydent Szymczak zapewnił go, że odpowiednie służby przyjrzą się problemowi. - Jeśli uznamy, że najlepszym rozwiązaniem będzie wyprowadzenie z rynku ruchu kołowego, to to zrobimy. Sprawa jest otwarta – dodał.

Kilka pytań mieszkańców dotyczyło działalności straży miejskiej. - Z parkomatów korzysta jeden na 100 kierowców, głównie osoby spoza Wodzisławia. Ludzie przyzwyczaili się do tego, że nikt nie kontoluje, czy zapłacili za postój, czy nie – przekonywał Tomasz Michalski. Odpowiedzi udzielił mu obecny na spotkaniu komendant Janusz Lipiński, który stwierdził, że owszem, mieszkańcy przyzwyczaili się, ale do tego, że straż miejska prowadzi kontrole. - Funkcjonariusze codziennie sprawdzają, czy kierowcy płacą za parkowanie. W tym roku wezwaliśmy 160 osób – zagwarantował Lipiński.

Jak się okazało, spotkanie prezydenta z mieszkańcami dzielnic można wykorzystać również do promowania własnej osoby. Zaczęło się standardowo. - Większość ulicWodzisławia wygląda jako kartoflisko. Mieszkańcy przewracają siię na nierównościach. Co z remontami dróg? – brzmiało  pierwsze pytanie Marii Pietraszek, początkowo wyłącznie mieszkanki Wodzisławia. - Dlaczego między gminą Gorzyce a ulicą Bogumińską nie ma chodnika? Co z budynkiem cegielni, gdzie prócz odpadów gromadzony jest azbest? - odczytywała kolejne pytania, by na zakończenie  zachęcić wszystkich zebranych do oddania głosu na jej "skormną osobę". - Pragnę polecić moją skromną osobę do rady miasta – podsumowała.

MaS