Do pracy przez grzęzawisko i po torach
Mieszkańcy ulic Łużyckiej i Marklowickiej, którzy nie mają samochodów, w deszczowe dni woleliby nie wychodzić z domu. Najkrótsza trasa, która dzieli ich od cywilizacji, tonie wtedy w błocie. Wszystko przez budowę wewnętrznej obwodnicy miasta. Żeby dostać się do pracy, ludzie biorą dwie pary butów.
Gdy tylko spadnie deszcz, mieszkańcy ulic Marklowickiej i Łużyckiej brnąć przez prawdziwe grzęzawisko, aby dostać się na ulicę Rybnicką, lub dalej, do centrum miasta. Dla wielu to droga przez mękę, w dodatku niebezpieczna, bo trzeba przejść przez tory kolejowe, po których jeżdżą pociągi. Wprawdzie kładka nad przejazdem kolejowym istnieje, ale od jakiegoś czasu jest nieczynna.
Odpowiedzialny za powstające na trasie mieszkańców błoto jest ciężki sprzęt, wykorzystywany przy budowie wewnętrznej obwodnicy miasta. Drugi etap tej wielkiej inwestycji obejmuje właśnie budowę drogi łączącej ul. Rybnicką ze skrzyżowaniem ul. Marklowickiej i Łużyckiej oraz budowę wiaduktu nad torami kolejowymi. Zanim mieszkańcy będą mogli cieszyć się nową drogą i chodnikami, muszą nurzać się w błocie. - Gdy tylko spadnie deszcz, to jest katastrofa. Zawsze mam ze sobą szmatę do czyszczenia butów, bo inaczej nie mogłabym się w pracy pokazać. Rozumiem potrzebę budowy drogi ale o pieszych w tym czasie też trzeba zadbać – uważa Kazimiera Kuczuba.
Pracownicy firmy Eurovia, która wykonuje inwestycję, słyszą narzekania mieszkańców, więc kilkanaście dni temu postanowili im nieco ułatwić życie i ułożyli dwurzędowy pas płytek chodnikowych. Usypali też trasę ze żwiru. - Niewiele pomogło. Wystarczy, że trochę popada i znów pełno błota. Ale zawsze to jakiś postęp – podkreśla uczeń, Szymon Morgała. - W miarę możliwości staramy się poprawiać trasę przejścia dla pieszych, ale trudno zareagować od razu. Warunki na budowie są, jakie są. Największą bolączką jest nieczynna kładka. Kiedy rozpoczynaliśmy inwestycję, obiekt był jeszcze otwarty – podkreśla Artur Olchawa, kierownik budowy.
Podobnego zdania są mieszkańcy. - Błoto to najmniejszy problem. Najgorsza ta kładka . Ludzie przechodzą przez tory, nie zawsze się dokładnie rozglądają. To cud, że nie doszło tu jeszcze do tragedii. Poza tym złomiarze wchodzą na kładkę i kradną. Ktoś powinien się tym zainteresować – twierdzi pan Jan.
Interesował się Urząd Miasta, ale doszło do patowej sytuacji. Właścicielem kładki są Polskie Koleje Państwowe, do których władze zwróciły się z apelem o remont. Odpowiedź była taka, jakiej można się było spodziewać: że nie ma pieniędzy i że miasto może się tym zająć. - My remontować nie możemy, bo obiekt nie jest nasz – wyjaśnia rzecznik UM, Barbara Chrobok. Wreszcie kolej stwierdziła, że skoro powstaje droga zbiorcza, to remont kładki jest niepotrzebny.
Budowa wiaduktu nad torami na zakończyć się w sierpniu 2012 roku.
Magdalena Sołtys
Komentarze (0)
Dodaj komentarz