Diamentowe gody Barbary i Jana Pobiedyńskich
Trzeba z optymizmem patrzeć na życie, cieszyć się i nie poddawać trudnościom – tak z przekonaniem podkreślała jubilatka Barbara Pobiedyńska, która wraz z małżonkiem Janem, świętowała diamentowe gody.
Z okazji wspaniałego jubileuszu życzenia parze składali: prezydent miasta Mieczysław Kieca i kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Mirosława Meisel. Nie musiało upłynąć dużo czasu od momentu poznania do chwili, gdy para stanęła na ślubnym kobiercu. Małżonkowie nie zwlekali z decyzję o wspólnym życiu i słusznie, bo razem przeżyli sześćdziesiąt lat. Do Wodzisławia Śląskiego przeprowadzili się z Wałbrzycha. Pan Jan pracował na kopalni w Jastrzębiu Zdroju, a pani Barbara była stróżem w szkole. Jubilaci doczekali się trzech córek, czworga wnucząt i trojga prawnucząt. Bardzo cenią sobie życie rodzinne i podkreślają, że to rodzina jest dla nich w życiu najważniejsza. – Tak się złożyło, że mieszkamy w jednym bloku – rodzice i dwie córki. Mamy się na oku – mówiła z uśmiechem jedna z córek. Najbliżsi cenią jubilatów przede wszystkim za otwartość, życzliwość i niegasnący optymizm. – Zwłaszcza mama jest osobą z temperamentem, pozytywnie nastawioną do życia i zagadałaby niejednego. Oboje są dla nas wzorem – dodaje córka.
Jubileusz małżonkowie świętowali hucznie. – Wesela nie mieliśmy. To były trudne czasy. Mąż miał pożyczony garnitur, a ślub braliśmy wieczorem – wspomina jubilatka. – To teraz zafundowaliśmy sobie małe wesele z okazji 60. rocznicy – dodaje. Pani Barbara pamięcią wraca do czasu minionego, do sytuacji, jaka podczas wojny panowała we Lwowie, skąd pochodzi, do pracy w kołchozach i okrucieństwa, z jakim wtedy miano do czynienia. Wspomnienia te nadal wywołują wielkie emocje. – Mama mówi, że dopiero tu zaznała dobrobytu i tu jest szczęśliwa – akcentuje jedna z córek.
Pan Jan jest sportowym kibicem, chętnie ogląda mecze piłki nożnej, jest na bieżąco ze skokami narciarskimi. Jego małżonka nadal z ochotą szyje na maszynie, gotuje pyszne gołąbki i pierożki, a swoim prawnukom robi na drutach jedyne w swoim rodzaju czapki. – Nie czuję upływającego czasu. Wierzę, że wszystko da się zrobić, jeśli tylko się chce – puentuje pani Barbara.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz