Kandydaci Konfederacji prosili o głosy w Wodzisławiu Śląskim
Konferencję rozpoczął Roman Fritz mówiący o Wodzisławiu Śl. jako miejscu o wielkiej historii z liczbą ludności, która przez różnorakie działania ostatecznie spadła do poniżej 50.000 mieszkańców.
Po krótkim wstępie głos przejął Alan Szatyło reprezentujący Wodzisław Śląski z pozycji nr 12. Poruszył kwestię Starego Miasta jako temat określony wielowarstwowym problemem o podłożu parlamentarnym, samorządowym i ogólnospołecznym. Środki na promocje Miasta są niewystarczające, zaś politycy uznają opozycję za zbyt radykalną, niewygodną z polityką zamkniętych drzwi bez wiary w pomysły mieszkańców.
Kontynuując wspomniał o ignorowaniu głosu mieszkańców, o tym, że wzrost najniższej pensji krajowej idący do pułapu 4000 zł to wzrost do kwoty nierealnej do wypłacenia pracownikowi z ręki małych przedsiębiorców w obrębie Starego Miasta. Młode pokolenie nie może spełniać swoich marzeń i założyć wymarzonej działalności - pokrótce wymieniał za przykład restauracje, czy obiekty usługowe. Idziemy w system korporacji, gdzie mikroprzedsiębiorstwa upadają, równocześnie z drugiej strony mamy politykę lokalną, gdzie pomysły na promocje są ignorowane, a środki źle rozlokowane (za przykład podano wydatek blisko 200 tys. zł na „betonowe kloce”, wobec równoczesnego zignorowania czterokrotnie tańszego pomysłu pani Toman, którą Alan Szatyło nazwał żelazną damą opozycji, a która proponowała „utopki” - krasnale wzorem Wrocławia).
Apeluję do wszystkich parlamentrzystów - rozmawiajcie z mieszkańcami, dopuśccie nas do głosu - mówił Szatyło. Następnie opisał swoją sytuację, gdzie sam od paru lat pracuje na czeskim rynku nie mając warunków do pracy na rynku lokalnym, co i tak ściera się z polskimi podwyżkami cen z tytułu coraz wyższych świadczeń socjalnych. To z kolei wywołuje paradoks niestabilności finansowej na założenie własnej rodziny i uderza w ludzi przedsiębiorczych, którzy w Wodzisławiu Śl. nie znajdują swojego miejsca.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz