Więźniowie nie ruszą do odśnieżania
Członkowie komisji budżetu wpadli na pomysł, że w usuwaniu skutków zimy mogliby pomóc więźniowie. W teorii plan jest dobry, ale w praktyce trudny do realizacji i zbyt kosztowny, dlatego osadzeni nie ruszą z łopatami w teren. Nie można też liczyć na dłużników.
Radni z komisji budżetu wymyślili, że do walki ze śniegiem i lodem można zaangażować więźniów. Skorzystałyby na tym obie strony. Skazani nie siedzieliby bezczynnie zamknięci w celach, tylko opuścili mury zakładu, a miasto zyskałoby darmową siłę roboczą. Okazuje się jednak, że to wcale nie takie proste.
Więźniowie nie będą odśnieżać, bo miasto nie może pozwolić sobie na koszty, które by się z tym wiązały. - Musielibyśmy ich ubezpieczyć, kupić im ubrania robocze, zapewnić posiłek, transport i opłacić badania lekarskie – wyjaśnia dyrektor Służb Komunalnych Miasta, Jacek Szkolnicki. Dodatkowo miasto musiałoby wyszkolić albo opłacić osobę, która sprawowałaby nad skazanymi dozór.
- A może dłużnicy mogliby w ten sposób odpracowywać swój dług? - zasugerował radny Ryszard Zalewski. Po raz kolejny pomysł słuszny, ale tylko w teorii. Odśnieżaczy-dłużników mogłaby się zabrać cała armia, ale ci wcale się do tego nie garną. - Mają głowę, żeby wziąć po 12 kredytów, ale większość z nich nie jest zainteresowana spłacaniem zaległości – włączył się do dyskusji przewodniczący Jan Grabowiecki. On także przypomniał o kosztach, z którymi trzeba się liczyć angażując dłużników. - Szkolenie, zakup odzieży oraz zatrudnienie pracownika, który by ich nadzorował. A po dwóch dniach wielu dłużników idzie na zwolnienie lekarskie. Ten pomysł to mrzonka – stwierdził. Dodał jednak, że co innego, gdy dłużnik zgłosi się dobrowolnie.
MaS
Komentarze (1)
Dodaj komentarz