Za bezczelność innych trzeba płacić
W Kokoszycach na prywatnej działce leżą sterty śmieci - właściciele się złoszczą, bo nie oni je tam wyrzucili, ale za ich wywóz muszą teraz słono płacić. Straż Miejska bezradnie rozkłada ręce. Problemem postanowili zająć się wodzisławscy radni. Stanęło na tym, że trzeba interweniować u komendanta Straży Miejskiej.
Na jednej z prywatnych działek w Kokoszycach "ktoś" podrzuca śmieci. Właściciele terenu mają już tego dość. Postanowili zainteresować sprawą wodzisławskiego radnego miejskiego, Franciszka Plutowskiego. - Ci ludzie są pokrzywdzeni, bo teraz muszą zapłacić za wywóz śmieci z własnej kieszeni. Uprzątnęli działkę pół roku temu, a tam znów leży 15 telewizorów. Jak tak dalej pójdzie, to będą musieli wydawać na samo sprzątanie 2-3 tysiące rocznie – stwierdził podczas komisji prawa i porządku publicznego radny Plutowski. - Problem dotyczy nie tylko tych ludzi, ale szerszego grona. Co ja mam odpowiadać, jak to mówi pan Balcer, takim podatnikom? - radził się pozostałych.
Przewodnicząca komisji, Zofia Wistuba, zasugerowała rozmowę z komendantem Straży Miejskiej. Z kolei przewodniczący RM, Jan Grabowiecki stwierdził, że jeśli na działce zalega tyle telewizorów, to funkcjonariusze w pierwszej kolejności powinni upatrywać winnych wśród pracowników lub właścicieli punktów naprawy lub sprzedaży sprzętu RTV.
Straż Miejska od razu studzi zapał radnych. O problemie na działce w Kokoszycach funkcjonariusze wiedzą od dawna. - To jedno z większych dzikich wysypisk w Wodzisławiu – mówi kierownik referatu ds. wykroczeń, Piotr Fijałkowski i Zapewnia, że jedyną możliwością wykrycia sprawców zaśmiecania tego terenu, jest złapanie ich na gorącym uczynku. - Za każdym razem, kiedy odkrywamy dzikie wysypisko, przeszukujemy śmieci i staramy się ustalić winnego. Udało się nam to chociażby w środę, w rejonie garaży przy ul. Leszka. Wśród papierów znaleźliśmy dane teleadresowe i sprawca został ukarany – podkreśla funkcjonariusz. - W przypadku działki w Kokoszycach nie ma żadnych śladów, które doprowadziłyby nas do potencjalnych winowajców, bo co możemy wywnioskować nie tylko z zalegających tam telewizorów, ale i chociażby starych opon – rozkłada bezradnie ręce Fijałkowski.
Właścicielom feralnej działki nie pozostaje teraz nic innego, jak płacić za wywóz śmieci. Teoretyczne powinni zrobić to jak najszybciej, bo inaczej straż miejska mogłaby ich ukarać mandatem, ale otrzymali od funkcjonariuszy zapewnienie, że mogą uprzątać teren stopniowo. - Sprzątnąć muszą, bo do tego obliguje ich ustawodawca, ale ponieważ sytuacja jest trudna, idziemy sobie na rękę. Wydłużyliśmy im termin – podsumowuje Fijałkowski.
(m)
Komentarze (0)
Dodaj komentarz