Jak Remigiusz Rączka w Radlinie gotował
Śledzie w cieście śmietanowym, harynczorka i szeker wielkanocny – nad przygotowaniem takich potraw pracował w sobotę Remigiusz Rączka, który był gościem Miejskiego Ośrodka Kultury w Radlinie. Później nastąpiła degustacja. - Pierwszy raz jem zupę ze śledzi. Pyszna! – zapewniała pani Marta.
Znany i lubiany kucharz Remigiusz Rączka gotował w sobotę dla mieszkańców Radlina. Wielbiciele śląskiej kuchni zasiedli na widowni Miejskiego Ośrodka Kultury i nie spuszczali oczu z rąk mistrza, który przygotowywał na scenie wielkanocne potrawy: śledzie w cieście śmietanowym, harynczorkę i szeker wielkanocny.
Remigiusz Rączka uwijał się między stołem zastawionym kuchennymi akcesoriami a piekarnikiem. Wyrabiał ciasto, kroił cebulę, namaczał śledzie i gadał, gadał, gadał... - Mam w Rydułtowach ciotkę. Zanim zacznie oglądać mój program, musi się upewnić, że ma full lodówkę. Bo zawsze zachciewa jej się wtedy jeść – zapewniał kucharz.
Spotkanie z Remigiuszem Rączką zostało zorganizowane w ramach projektu Ścieżki Sukcesu z programu Równać Szanse z dotacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności oraz Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży. Przygotowaniem imprezy zajęli się uczestnicy projektu, młodzi mieszkańcy Radlina. - Chcieli zaprosić człowieka sukcesu ze swojej okolicy. Organizując spotkanie nauczyli się przede wszystkim odpowiedzialności. My, dorośli, nie wyręczaliśmy ich, tylko pozwoliliśmy działać. Nawet, jeśli pojawiły się jakieś błędy, to dobrze, bo teraz młodzież może wyciągnąć wnioski na przyszłość – podkreśla koordynatorka projektu, radna Gabriela Chromik ze Stowarzyszenia Kobiet Aktywnych.
Gość, na zadane przez młodzież pytanie, czy uważa się za człowieka sukcesu, odpowiedział, że najbardziej cieszy go fakt, że może przypominać swoim widzom dawne przepisy. - Ktoś zaczepia mnie na ulicy i dziękuje że przypomniałem potrawę, którą robiła jego starka – stwierdził Rączka. Zdradził też, że marzy mu się własna restauracja.
Gdy zapach wielkanocnych potraw zaczął unosić się w sali radlińskiego MOK-u, kucharz zaprosił gości na degustację. Najpierw była harynczorka, czyli zupa ze śledzi. - Pierwszy raz spróbowałam, ale jest pyszna – zapewniała Marta Mugla. - Coś jakby żurek ze śledziem. Moja babcia taką robiła. Piękny, intensywny zapach – zachwalała z kolei Małgorzata Sobek.
(m)
Komentarze (0)
Dodaj komentarz