W Koniakowie wyzbyły się kompleksów
- Co wy tu macie za piękności? - pytała przy jednym ze stoisk pani Maria, która przyszła na Wielki Kiermasz Wielkanocny w Pszowie, zorganizowany przez koło Frywolitek. W ciągu dwóch dni można było kupić świąteczne dekoracje, serwetki, koszyki czy ręcznie wykonaną biżuterię.
W sobotę w Miejskim Ośrodku Kultury w Pszowie ruszył dwudniowy Wielki Kiermasz Wielkanocny, zorganizowany przez prawie 40 osobową grupę kobiet, które tworzą koło "Frywolitek". - W każdy czwartek spotykamy się w MOK-u. Dziergamy, haftujemy i szydełkujemy – podkreśla szefowa koła, Anna Płaczek.
Do tej pory Frywolitki zorganizowały dwa kiermasze Bożonarodzeniowe i dwa Wielkanocne. Ten, który odbywał się podczas weekendu w Pszowie, był piąty. - Początkowo chciałyśmy się tylko pochwalić tym, co robimy. Uznałyśmy, że takie ładne rzeczy powinny one ujrzeć światło dzienne. Inicjatywa spotkała się jednak z zainteresowaniem, więc ją kontynuujemy – wyjaśnia pani Anna.
Na stoiskach wybór był spory. Można było kupić ozdoby świąteczne, serwetki, koszyki, ręcznie wykonaną biżuterię czy ciasto. - Zdobione jajka cieszą się dużym zainteresowaniem. Ludzie chcą mieć coś unikatowego, a nie produkowanego na masową skalę – mówi Maria Kobylańska, która na spotkania z pozostałymi Frywolitkami przyjeżdża z Wodzisławia. - Pół godziny autobusem w jedną stronę i pół godziny w drugą – podkreśla. Jej koleżanka, Maria Ostrzołek, specjalizuje się w robieniu korali i koszyczków świątecznych. - Najczęściej robię je wieczorami. Znajomi bardzo chętnie kupują, żeby sprawić innym prezent – wyjaśnia.
Przy stoisku obok efekty swojej pracy prezentuje z kolei Krystyna Szryt. - Robię serwetki. Mniejsze, większe. Te niewielkie, okrągłe, sprzedają się najlepiej, bo ludzie przykrywają nimi koszyczki wielkanocne – wyjaśnia pani Krystyna.
Część świątecznych dekoracji czy serwetek była wykonana techniką frywolitkową. Dzięki temu, że w tej starej technice koronczarskiej stosuje się metodę łuków i ząbków, prace są niezwykle lekkie i pełne uroku. - Piękne i delikatne, ale ich wykonanie wymaga anielskiej cierpliwości i precyzji. Jak na razie tylko dwie panie specjalizują się w technice frywolitkowej. Część z nas próbuje się nauczyć, ale to nie jest takie proste – podkreśla Anna Płaczek i dodaje, że wzorem do naśladowania są dla członkiń koła robótki ręczne ich babć. - Kilka z nas znalazło w domach stare serwetki. Niektóre mają ponad 100 lat. Staramy się naśladować i wzorować na tych pracach, ale często są to wzory niedoścignione – zapewnia szefowa Frywolitek.
Podczas kiermaszu można było kupić też ciasto, które Frywolityki piekły przez dwa dni. - Dzięki uprzejmości Stefy, która udostępniła nam swoją kuchnię – wyjaśnia pani Anna. Pieniądze ze sprzedaży wypieków Frywolitki przeznaczą na majówkowy wyjazd. - Jeszcze nie wiem gdzie. Dwa lata temu byłyśmy wspólnie w Koniakowie i muszę przyznać, że wyzbyłyśmy się kompleksów – zapewnia. - Te nasze czwartkowe spotkania to nie tylko szydełkowanie i haftowanie, ale też okazja do rozmów – puentuje.
(m)
Komentarze (0)
Dodaj komentarz