Wodzisław pamięta w uczestnikach powstań śląskich
Pojawiają się na historycznych wydarzeniach w różnych częściach kraju. Z zaangażowaniem o przeszłości opowiadają dzieciom i młodzieży w szkołach. Mają zapał do działania i cele, które sobie wyznaczają. Jednym z nich było przygotowanie „Majówki z historią” w Wodzisławiu Śląskim.
Pamiętamy o powstaniach śląskich
Różnorodne pasje mogą mieć swoje źródła w pielęgnowanych przez pokolenia tradycjach, mogą być pochodną wielu doświadczeń i odwoływać się do rodzinnych historii, w końcu – mogą wynikać z jednostkowych zamiłowań. Nierzadko też, wszystko to składa się w całość i stanowi fundament zainteresowań. Mechanika samochodowa była pierwszą pasją Mariusza Chłapka. Z czasem dołączyło do niej zbieranie artefaktów z przeszłości, także tych związanych z motoryzacją. - Dziś łączę jedno hobby z drugim i w obu przypadkach nieustannie poszerzam krąg swoich zainteresowań - mówi wodzisławianin Mariusz Chłapek z Grupy Rekonstrukcji Historycznej Piechota Herr. - Miałem dziadka, który walczył na froncie. Jego losy znam z opowiadań mojego ojca. Sam nie ciągnąłem dziadka za język, nie rozmawialiśmy na te tematy. Kiedy mógł podzielić się ze mną wspomnieniami, nie zajmowały mnie takie kwestie, wtedy jeszcze nie ciekawiły, bo byłem dzieckiem. Ale od ojca wiem, że walczył u gen. Andersa, gen. Maczka. Służył też w wojsku niemieckim. Takie to były pogmatwane czasy. Dziadek napisał pamiętnik pełen wspomnień, mam go do dziś. Zaciekawiła mnie jego historia, zacząłem zbierać informacje, odznaczenia z tamtego okresu. Jednym słowem, wydarzenia z przeszłości zafascynowały i wciągnęły mnie na dobre – wspomina.
Pierwsza rekonstrukcja, której mógł przyjrzeć się z bliska miała miejsce w Katowicach pod Wieżą Spadochronową. Inscenizacja zafascynowała wodzisławianina i zachęciła do kompletowania pierwszego munduru. Gdy już miał w swojej kolekcji skomplementowaną jedną rzecz, rozglądał się za kolejnymi. Zbieranie pokaźnej kolekcji trwa latami, wymaga czasu, ale i fachowej wiedzy. - Na początku poruszałem się trochę po omacku. Gromadziłem elementy, które jak dopiero później okazywało się, nie pasowały do siebie. Nie miałem jeszcze takiej ugruntowanej wiedzy, co do czego dokładnie przynależy. Uczyłem się na błędach, sięgałem po historyczne książki i dopytywałem znawców tematu. Szybko też zainteresował mnie motocykl, kupiłem go, wyremontowałem, jest dla mnie bezcenny. Teraz rozważam zakup pojazdu historycznego z 1934 roku, także do remontu. Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia – z uśmiechem opowiada. - Siedem lat minęło nim po raz pierwszy wziąłem udział w rekonstrukcji, nim inni zaakceptowali moją obecność. Towarzystwo grup rekonstrukcyjnych jest dość hermetyczne. Aby móc do niego dołączyć, trzeba zdobyć bezwzględne zaufanie. Z biegiem lat doceniono moje zaangażowanie, co zaowocowało tym, że razem z innymi zacząłem pojawiać się na tematycznych wydarzeniach - uzupełnia Mariusz Chłapek.
Na cześć powstańców
Najpierw pasjonat historii w pojedynkę dołączał do innych grup, by z czasem utworzyć stowarzyszenie Grupa Rekonstrukcji Historycznej Piechota Herr, w którym dziś działa aktywnie 16 osób. Najmłodsi w grupie mają siedem lat, najstarsi, którzy określają się mianem weteranów, ponad 50. Zaczęło się od rekonstrukcji odwołujących się do drugiej wojny światowej, pojawiły się też nawiązania do pierwszej wojny światowej, prezentowano legiony, ułanów, powstańców, ale i czasy z PRL. Tym razem na wodzisławskim Rynku z okazji 3 Maja rekonstruktorzy przygotowali z rozmachem „Majówkę z historią” w całości poświęconą powstaniom śląskim. W ten sposób upamiętniono wydarzenia, jakie miały miejsce sto lat temu. - Opracowaliśmy projekt wydarzenia i przedstawiliśmy w konkursie swój pomysł na organizację tego wydarzenia. Mamy okazję pokazać coś innego. Propozycji było dużo, każdy miał szansę i cieszę się, że w naszym stowarzyszeniu znalazły się osoby, które chciały poświęcić swój czas na to działanie. Było to trudne wyzwanie, ale warto było - podkreśla Mariusz Chłapek. - Cenimy sobie wsparcie logistyczne i współpracę w tym zakresie z miastem, z wodzisławskim Muzeum, z Wodzisławskim Centrum Kultury, ze Strażą Miejską, ze Służbami Komunalnymi Miasta, z przedsiębiorcami i zainteresowanymi tematem mieszkańcami. Dzięki ich zaangażowaniu udało się wszystko dopracować – dodaje.
Podczas takich rekonstrukcji ważny jest każdy szczegół. Liczy się nie tylko efekt końcowy i to, co podziwiać mogą widzowie. Ważne jest bezpieczeństwo, umiejętność skoordynowania działań na wielu polach, sprawne połączenie kilku programowych propozycji. Każda zmiana scenariusza musi być konsultowana. To nie lada przedsięwzięcie. Są na nim obecni widzowie, są konie, które łatwo spłoszyć, jest huk armat, salwy, orkiestra, przemarsze, przejazdy pojazdów z epoki – wszystko musi być zaplanowane tak, by nie wydarzyło się nic nieprzewidzianego. By było ciekawie i by całość przebiegła bez zakłóceń. - Organizowany do tej pory piknik historycznym, nawiązujący w dużej mierze do wydarzeń z drugiej wojny światowej, był w pełni profesjonalną i pokaźną inicjatywą. I pewnie nie raz będzie się w mieście do tego tematu wracać. Musimy jednak pamiętać, że mamy szczególny rok, obchodzimy 100-lecie powstań śląskich. To bez wątpienia część historii, która wymaga uwagi i warta jest zaprezentowania w formie rekonstrukcji szerszemu gronu odbiorców. Tak zresztą dzieje się nie tylko w naszym mieście - wyraźnie podkreśla rekonstruktor z Grupy Piechota Herr. - Według mnie druga wojna światowa jest pod względem możliwości wystawienniczych ciekawsza. Są do dyspozycji z tego okresu pojazdy, czołgi, motocykle, karabiny, duże pojazdy pancerne i to robi efekt. Natomiast powstańcy, cóż... nie paradowali w okazałych mundurach, nosili koszule, marynarki, kamizelki i spodnie, wyglądali praktycznie tak, jakby szli do kościoła, a nie na pole bitwy. Do wykorzystania mieli z reguły konie, szable i proste karabiny. Mundury niekiedy przeszywano z wojsk austriackich. Oceniając „Majówkę z historią” trzeba mieć tego świadomość – zaznacza.
Biała karoca i „Korfanty”
GRH Piechota Herr zafundowała mieszkańcom miasta i widzom z okolic wciągające widowisko. Nie zabrakło salwy honorowej upamiętniającej wybuch I powstania śląskiego, miała miejsce parada oddziałów powstańczych, odbyła się rekonstrukcja historyczna, nakreślająca to, co rzeczywiście działo się w okresie powstań. Scenariusz do niej opracował Piotr Hojka, członek stowarzyszenia GRH Herr i pracownik Muzeum w Wodzisławiu Śląskim. Był przejazd wozu pancernego i możliwość przejażdżki zabytkowymi pojazdami. Osoby zgromadzone na Rynku miały okazję przyjrzeć się pokazom musztry, mody historycznej, zabytkowej drukarni przenośnej i sikawki strażackiej. Smakowała też grochówka powstańcza, nie zabrakło konkursów sprawnościowych, zabaw dla dzieci i dorosłych. W niebo pofrunęły gołębie. Na płytę Rynku w białej karocy wjechał Józef Piłsudski. W tę znamienitą postać wcielił się Mariusz Chłapek. Broń użytą do rekonstrukcji przetransportowano aż z Pomorza, bo w najbliższej okolicy eksponaty były już zarezerwowane na inne inscenizacje. Specjalnie na to wydarzenie członkowie stowarzyszenia do Wodzisławia Śląskiego ściągnęli samochód „Korfanty”, wóz otrzymał nazwę na cześć Wojciecha Korfantego, przywódcy narodowego Górnego Śląska. Był to prowizoryczny pojazd opancerzony i jak podają źródła historyczne, do budowy opancerzenia użyto bloków stalowych, z których w Hucie „Katarzyna” powstańcy przygotowali walcowane płyty. Blachy pancerne przyspawano do wcześniej przygotowanego stelażu. Badacze zakładają, że grubość opancerzenia nie była większa niż 5-10 mm. Ponadto każdy, kto chciał, mógł zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie w mundurach, albo spróbować swoich sił czołgając się z karabinem w zasiekach. Za sprawą przygotowanych atrakcji można było także zaznajomić się z tym, jak wyglądała codzienność i życie w mieście z tamtego okresu. By najlepiej oddać klimat tamtych lat organizatorzy posiłkowali się publikacją autorstwa Sławomira Kulpy, dyrektora Muzeum pt. „Najcenniejsze zabytki związane z 100. Rocznicą Odzyskania Niepodległości w zbiorach Muzeum w Wodzisławiu Śląskim” oraz książką Piotra Hojki „Czas zmian. Wodzisław i ziemia wodzisławska pomiędzy Cesarstwem Niemieckim a II Rzeczpospolitą”. Co więcej, na wodzisławskim Rynku pojawiła się wystawa „Czas zmian. Wodzisław w drodze do niepodległości”. Wystawa to inicjatywa Muzeum, która zawierała kompleksowe wiadomości na temat powstań. Zaopatrzyć można było się też w kotyliony, a dzięki specjalnie na tę okazję przygotowanemu oznakowaniu Rynku, uczestnicy mogli przyswoić sobie jego formę i układ sprzed lat. - Próbowaliśmy wykonać bramę węgielną, ale było już na to za późno. Taka brama będzie w Pszczynie i my w tej inscenizacji także będziemy brać udział, reprezentując powstańców z Wodzisławia Śląskiego. Nawiązywać będziemy do bitwy olzańskiej, moim zdaniem bardzo ciekawego etapu powstań. Jesteśmy dumni z tego, że dzięki naszym działaniom mieszkańcy z innych miast mogą usłyszeć naszą historię. Nie robimy rzeczy wyrwanych z kontekstu, przygodnych „strzelanek”, a tylko takie, które nawiązują do faktów. Krzewimy na zewnątrz i tu naszą historię. Staramy się zachęcić innych do zgłębiania historycznych wątków i promować nasze miasto - dodaje Mariusz Chłapek.
GRH Piechota Herr pojawia się na historycznych wydarzeniach w różnych częściach kraju. Między innymi cyklicznie pojawiają się na wydarzeniu D-Day Hel, od lat współpracują z grupami z Kędzierzyna Koźla, bywają na inscenizacjach w Miechowicach, Oświęcimiu i w wielu innych. Z zaangażowaniem o przeszłość opowiadają dzieciom i młodzieży w szkołach. Członkowie stowarzyszenia mają zapał do działania i cele, które sobie wyznaczają. Na wodzisławskim gruncie organizują Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym”.
Wymagająca pasja
Rekonstrukcje zdarzeń historycznych to kosztowne i czasochłonne hobby. Przykładowo, wyposażenie jednego żołnierza to koszt sięgający czterech tysięcy złotych. Ceny pojazdów oscylują wokół 20 – 30 tys. złotych. Poszukiwanie określonych artefaktów trwa. Pomocą służą internetowe aukcje, ale i niezastąpione są kontakty osobiste z innymi pasjonatami historii. Mijają lata, nim uda się zgromadzić to, co na początku sobie zakładano. A jak ma się już bogate zbiory to pojawia się kolejny problem – poszukiwanie odpowiedniego lokum na ich przechowanie. - Być może uda nam się nasze zbiory zaprezentować na jednej przestrzeni. Mamy skompletowany szpital polowy, rzeczy nawiązujące do pierwszej i drugiej wojny światowej, ale i nabytki z okresu PRL-u. Wszystko to jest dla nas bardzo cenne, dlatego miejsce na ekspozycję musiałoby być właściwie zabezpieczone. Jest to temat do przemyślenia, tym bardziej, że mamy okazję skorzystać z pomieszczeń znajdujących się pod Powiatowym Centrum Konferencyjnym - dodaje wodzisławianin. - Póki co eksponaty trzymamy u siebie, u sąsiadów dosłownie, gdzie się da i w razie potrzeby transportujemy na miejsce inscenizacji. Dla mnie wszystko jest ciekawe, ale nie mogę wyłącznie inwestować w pasję. Mam rodzinę, priorytety pozmieniały się. I nierzadko bywa tak, że gdy zobaczę jakąś ciekawostkę historyczną, kolejny eksponat to tylko się nim zachwycę, dotknę i tyle... już go nie kupuję – mówi z uśmiechem.
Rekonstrukcje historyczne to odpowiedzialne i stresujące hobby. Transport sprzętu, rozładunek, presja czasu, dopilnowanie, by nie zabrakło elementów i ludzi przysparza trosk. Trzeba opracować scenariusz, być odpowiedzialnym za całą grupę. Rekonstruktorzy z doświadczenia wiedzą, że podczas pakowania należy rzeczy sprawdzać dwa razy. Wspominają, jak już raz mundur został na balkonie, zabrakło też butów i klamry. - Bywa też, że zgłaszamy organizatorom udział kilkunastu osób, a jak przychodzi co do czego, to z różnych przyczyn zostaje ekipa kilkuosobowa. Trzeba wtedy posiłkować się grupą zewnętrzną, albo występować w ograniczonym składzie, co jest nie w porządku w stosunku do organizatorów. Ale takie rzezy się zdarzają, jesteśmy tylko ludźmi – mówi Mariusz Chłapek. - Żyjemy w nieustannym zabieganiu, takie odwoływanie się do historii pozwala nam się odciąć od tego, co współczesne. Życie w tamtych czasach nie było łatwe, ale wydaje się, że było prostsze. Inne też były wartości. To powoduje, że nadal chce nam się działać. Nadal mamy zapał, by przedstawiać „żywe lekcje historii”. Pomimo tego, że już nie raz organizm dopominał się, by trochę odpuścić. I na to przyjdzie pora – puentuje reprezentant GRH Piechota Herr.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz