Najgorsza jest jednak wypłata...

Spotykamy się z nią w jednym z wodzisławskich lokali. Nie chce ujawniać imienia i nazwiska. Będziemy rozmawiać na temat pracy w Wodzisławiu, wynagrodzenia i zadowolenia z życia. - Najgorsza jest wypłata. Jak u większości ludzi dzieli się ona na teoretyczną i praktyczną – mówi z żalem ekspedientka.
W przyszłym roku kończy 40 lat, jest ekspedientką w wodzisławskim sklepie z odzieżą. Właściwie z wykształcenia jest nauczycielem, ekspedientką z wyboru. Tylko kto dokonał takiego wyboru? Mówi, że nie miała znajomości, układów. Nie miała szczęścia. Dziś ma do siebie pretensje. Gdyby wykazała wtedy więcej uporu w poszukiwaniu szkoły, w której mogłaby uczyć, gdyby próbowała się tam zaczepić chociaż na parę godzin, dziś jej życie z całą pewnością wyglądałoby inaczej. Inna praca, inny prestiż i przede wszystkim inny zarobek.
Teoretycznie pracuje od 9 rano do 17. Jednak do Wodzisławia z okolicznej miejscowości przyjeżdża autobusem, więc w sklepie jest już parę minut po ósmej. Sprzątanie, jakieś zakupy do domu, ewentualnie dobra kawka w ciszy i spokoju. Niestety ten spokój towarzyszy jej przez większość dnia. Na wzmożony ruch może liczyć tylko kilka razy dziennie. Prawie zawsze w podobnych godzinach i zazwyczaj w dni targowe. Po zamknięciu musi zrobić kasę i zabezpieczyć lokal. Najgorsza jest nuda. Czas wlecze się niemiłosiernie. Latem można wyjść przed sklep, pogadać z innymi dziewczynami, które są w podobnej sytuacji. Zimą każdy siedzi w swojej dziupli. Najwięcej klientów odwiedza sklep w okolicach pierwszego i piętnastego. Spore utargi udaje się zebrać w grudniu. W inne dni ludzie się wypytują, przymierzają (chociaż zimą nikomu nie chce się rozbierać) i niestety wymyślają. Przyznaje się, że wtedy często puszczają jej nerwy, ale po tylu latach doskonale sobie z tym radzi. Wymuszony uśmiech, dziękuję i do widzenia zazwyczaj załatwiają sprawę.
Najgorsza jednak jest wypłata. Jak u większości ludzi dzieli się ona na teoretyczną i praktyczną. W jej przypadku w teorii wynosi ona najniższą krajową. W rzeczywistości jednak powinna dostać do ręki dodatkowe 200 zł. No właśnie – powinna - ale jeśli obroty są nieciekawe lub humor właściciela jest nie taki, jak być powinien, to kwota ta się kurczy lub odchodzi w zapomnienie.
- Najgorsze jest to, że nie mam żadnych perspektyw – mówi - Pogodziłam się, że nauczycielem już nigdy nie będę. Nie zrobiłam żadnych kursów dokształcających, bo i po co, jak żadnych konkretnych ofert nie ma. Zresztą kiedy, jak do domu wracam po 18.00? Czasami tylko zastanawiam się jak będzie wyglądało moje życie zawodowe za 10-15 lat? - puentuje.
(mim)
Komentarze (15)
Dodaj komentarz