Karp: żywy czy martwy?

W całej Polsce ekolodzy urządzają happeningi, a wodzisławianie rozgrzewają tłuszcz na patelniach. - Najlepszy karp, to żywy karp. Mamy pewność, że jest świeży – podkreślają. Sposoby na transport żywej ryby są różne. Wodzisławianie używają do tego celu reklamówek, wiaderek albo wanienek.
Wodzisławianie to tradycjonaliści. Wigilia Bożego Narodzenia większości kojarzy się ze zakupem żywej ryby, najczęściej karpia. - Każdego roku przynoszę do domu żywego karpia, którego wpuszczam do wanny, żeby jeszcze popływał – mówi Jadwiga Pałata. - To ja go zabijam, bo mąż nie ma sumienia. Jest bardzo litościwy. Pamiętam, że gdy kilka lat temu, kiedy wyjechałam z Wodzisławia, mąż dostał od rodziny żywą kurę. Karmił do czasu, aż wróciłam do domu – wspomina kobieta.
Zapytaliśmy wodzisławian, w jaki sposób traktowane są karpie, zanim trafią na ich wigilijne stoły. - Najlepszy środek transportu to wanienka. Ryby mogą w niej swobodnie pływać, a później wpuszczam je do wanny. Niech mają jeszcze trochę luksusu przed śmiercią – stwierdza Krystian Kleiber, który w tym roku kupił aż 14 karpi. - Mam dużą rodzinę – podkreśla. - Wanienka to dobre rozwiązanie. Jest stabilna, więc można wypełnić ją wodą, włożyć do bagażnika i jechać – podkreśla z kolei pani Janina.
Innym sposobem jest transport ryby w wiaderku. - U nas niekoniecznie jest to karp. Raczej pstrąg. Tata przywozi go w wiaderku – zapewnia Agnieszka Konieczny. Rodzice jej koleżanki, Kingi Pałac, również na zakup karpia wybierają się z wiadrem.
Jak przekonuje sprzedawca żywych ryb pod jednym z wodzisławskich supermarketów w Wodzisławiu, lepiej, niż do wiadra z wodą, włożyć karpia do reklamówki. - Dla karpi naturalne jest oddychanie przez kilkadziesiąt minut nie tylko tlenem z wody przez skrzela, ale również tlenem atmosferycznym. Jeśli włożymy go do reklamówki, to przeżyje. W wiaderku nie może się ruszać – zapewnia Łukasz Słupczyński. Z kolei Ewelina Jasińska, która sprzedaje ryby na tym samym stoisku, dodaje, że wiele osób prosi, by od razu ogłuszyć rybę. - Jeśli akurat nie ma kolejki, to możemy ją też wypatroszyć. W tym roku dużym zainteresowaniem, oczywiście mniejszym niż karp, cieszy się też sum europejski. Ludzie pytaja również o szczupaka, ale trudno go dostać – zapewnia.
Dla wielu mieszkańców Wodzisławia traksport karpia w reklamówce to jednak barbarzyństwo. - Do głowy by mi nie przyszło kupować żywego karpia i wrzucać go do reklamówki, żeby się udusił. To niedopuszczalne – uważa Adam Wolny. - A my nie jadamy karpi. Jedynie pstrąga. Kupujemy martwego, bo w naszej rodzinie nie ma nikogo, kto by go zabił - stwierdza Anna Balas.
MaS
Komentarze (0)
Dodaj komentarz