Książka za 50 zł bez numeru do urzędu
Do Urzędu Miasta w Pszowie zadzwoniła kobieta z pretensjami, że kupiła za 50 zł książkę telefoniczną, w której nie było numeru do pszowskiego urzędu. – Nie możemy odpowiadać za to, że jakaś firma wydaje książkę i nas w niej nie umieszcza. W dwunastu innych jesteśmy – wyjaśnił burmistrz Marek Hawel.
Na początku roku do Urzędu Miasta w Pszowie zatelefonowała zdenerwowana mieszkanka. Kobieta miała pretensje, że wydała 50 zł na książkę telefoniczną, a nie znalazła w niej numeru do pszowskiego urzędu. Sprawa powróciła na ostatniej sesji. Kilku radnych uznało, że gdyby miejski biuletyn, który zawiera też najważniejsze dane teleadresowe, ukazywał się częściej, nie byłoby takich problemów.
Burmistrz Pszowa, Marek Hawel uznał, że wprawdzie biuletyn jest ważny i trzeba go regularnie wydawać, ale przypomniał, że mieszkanka Pszowa zadzwoniła z pretensjami niedługo po tym, jak biuletyn ukazał się. - To nie nasza wina, że pani nie miała biuletynu, a książka, którą kupiła, nie zawierała numeru naszego urzędu – zapewniał burmistrz. Dodał też, że przejrzał 12 innych książek telefonicznych i znalazł w nich szukany numer. - Nie zrzucajmy wszystkiego na urząd. Od lat podpisujemy umowy, płacimy pieniądze za umieszczenie nas w najważniejszych książkach, ale każdej płacić nie możemy. Poza tym nie wszystkie firmy się do nas zgłaszają – zauważył Hawel.
Z kolei radny Jacek Sowa stwierdził, że nie ma sensu wydawać biuletynu równo co miesiąc, jeśli w Pszowie nie wydarzy się nic istotnego i ważnego dla mieszkańców. - Dbajmy o finanse gminy. Wydanie biuletyny to koszt 1 200 zł. Nie możemy wypuszczać niepotrzebnych informacji – powiedział Sowa.
(m)
Komentarze (2)
Dodaj komentarz