W talerzu GRUBIORZA

Historia. Wodzisławscy górnicy musieli zjeść dobrze i tłusto, by mieć siły do pracy. Tłumaczono to sobie tym, że skoro w kopalniach zbyt wielu lat nie przeżywały konie, to co dopiero człowiek. Dowiedz się, co jadł i ile wydawał na pożywienie wodzisławski "grubiorz".
Śląskie środowisko górnicze stworzyło w XIX i XX wieku odrębną tradycję żywieniową. Wodzisławski górnik musiał jeść dobrze i tłusto, by mieć siły do pracy. Tłumaczono to sobie tym, że skoro w kopalniach zbyt wielu lat nie przeżywały konie, to co dopiero człowiek. Obfity, tłusty obiad w śląskiej rodzinie górniczej był więc z jednej strony posiłkiem, z drugiej panaceum na wszelkie dolegliwości wywołane ciężką pracą dołową, do których zaliczano reumatyzm, gruźlicę i pylicę.
Rano "grubiorz" pił mleko lub kawę zbożową, a zimą krupnicę, czyli grubo zmieloną na żarnach pszenicę okraszoną słoniną lub masłem. W południe jadł zupę jarzynową, wodzionkę, czosnkulę, mleczną polewkę, potem kapustę z ziemniakami lub danie z mięsem. W lecie było zsiadłe mleko, czyli kiszka, również z kartoflami. Nie brakowało mięsa z późnojesiennego świniobicia. Na
stół nader często trafiały krupnioki - jelita wieprzy nabijane krupami lub kaszą zmieszaną z krwią zwierzęcia.
W 1889 roku, w wydaniu Katolika z 2 sierpnia pisano, iż: "robotnik potrzebuje na mieszkanie 5-8 marek, funt mięsa dziennie wołowiny 50 fen., słonina (szperka) 4-9 m, chleb i mąka (6-13 m), na ziemniaki 2-10 m., na kapustę 2 m, na kawę 80-1,6 m, na cukier 2-4 m, cykorii 30-6- fen., na mleko
dziennie 8 fen, na sól 40-70 fen., na piwo (lecz takich mało co by pili) 1 do 2 m, na tabakę 60 -1,20 m".
(waw)
Komentarze (0)
Dodaj komentarz