Reklama

Najnowsze wiadomości

Aktualności1 czerwca 202019:42

Krótka historia o podobieństwach

Krótka historia o podobieństwach - Serwis informacyjny z Wodzisławia Śląskiego - naszwodzislaw.com
0
Reklama
Wodzisław Śląski:

Cóż możemy powiedzieć o nas i o swoich rodzicach? Porównywanie do nich jest nieodłączną częścią naszego istnienia. Od samego początku, bez względu na to, czy tego chcemy, czy nie, mimowolnie przypisuje się nam ich cechy. Wypatruje podobieństw, dokleja skądinąd obce wady i zalety. „Jak dwie krople wody”, „niedaleko pada jabłko od jabłoni”, „toczka w toczkę” – słyszymy to wielokrotnie, gdy osoby postronne patrzą na nas i na naszych rodziców. Ile w tym prawdy? Jak sami czujemy?

Zobaczcie, jakimi spostrzeżeniami na ten temat podzielili się z nami: Dorota Jaromin, dyrektorka Wodzisławskiego Ośrodka Rehabilitacji i Terapii Dzieci i Młodzieży, Krystyna Orbik-Skupień, dyrektorka Wodzisławskiej Placówki Wsparcia Dziennego „Dziupla”, Elwira Palarczyk, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz Krzysztof Jaroch, dyrektor Wodzisławskiego Centrum Kultury i Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu Śląskim.

Dorota Jaromin: Dzieciństwo, to chyba najszczęśliwszy okres w życiu. Dzieciństwo, to Mama i Tata, bez których nic nie byłoby możliwe, moje, to radość i beztroska, to bardzo silna więź z Rodzicami, to niezwykłe poczucie bezpieczeństwa. Najmilej wspominam chwile, w których byliśmy razem, wspólne wycieczki, wyjazdy wakacyjne, zwykły niedzielny spacer, czy popołudnie spędzone w domu. Do dziś z sentymentem wspominam rodzinną sesję zdjęciową. Zaprzyjaźniony fotograf zrobił zdjęcia naszej rodziny, uwieczniając w ten sposób jeden dzień naszego wspólnego życia. Teraz, to wspaniała pamiątka. Gdy po latach oglądam te czarno-białe zdjęcia, przypominam sobie ten dzień i czuję spokój, radość oraz troskę, jaką otaczali mnie Rodzice. W dzieciństwie dużo podróżowaliśmy rodzinnie. Dzięki Rodzicom poznałam Polskę i świat (na tyle, na ile było możliwe poznawanie świata w czasie mojego dzieciństwa). Dziękuję im za to, bo zaszczepili we mnie ciekawość poznawania nowych rzeczy i czerpania z tego radości. Pamiętam naszą wyprawę wakacyjną do Rumunii. Podróż odbywała się pociągiem. Wtedy po raz pierwszy jechałam wagonem sypialnym, co było dla mnie wielką frajdą. Podróż trwała chyba dwie doby, ale mnie, jako dziecku, wcale to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – było świetną zabawą. Wczasy spędzaliśmy w miejscowości Mamaia. Pamiętam, że zostaliśmy zakwaterowani w apartamencie, który mieścił się w „Willi Egreta”, która znajdowała się tuż przy pięknej piaszczystej plaży. Wspaniała, słoneczna pogoda, ciepłe morze, obcy kraj, ludzie mówiący w różnych językach – to wszystko robiło na kilkuletniej dziewczynce ogromne wrażenie. W ramach pobytu zwiedzaliśmy Konstancę – największy port handlowy Rumunii, tam też byłam w lunaparku, w którym pierwszy raz w życiu jechałam na ogromnej karuzeli (chyba był to „diabelski młyn”). Sama się dziwię, że tak dużo pamiętam z tej podróży. Pewnie dlatego, że była ona dla mnie ważna, bo przecież to podróż zagraniczna. Czy jestem podobna do Mamy, czy Taty? Fizycznie podobno tak. Gdy byłam dzieckiem, opinie znajomych były podzielone. Często słyszałam: „cała mama” innym razem „cały tata”. Pod względem charakteru na pewno jestem podobna, przecież „niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Chciałabym podać jakieś konkretne przykłady cech charakteru, które odziedziczyłam po Rodzicach, ale chyba tego nie zrobię. Ponieważ nasuwają mi się tylko pozytywne cechy, a nie chcę, aby ktokolwiek pomyślał, że jestem chodzącym ideałem (śmiech), bo tak nie jest. Nie przeszkadza mi, to jednak do ideału cierpliwie dążyć. I to właśnie cierpliwość jest jedną z tych cech, którą odziedziczyłam po Rodzicach. Oni, to przecież moje korzenie, moja tożsamość i moja siła. Rodzicom dziękuję za to, że byli i są ze mną każdego dnia, za ich miłość, poświęcenie i pracę włożoną w moje wychowanie.

Krystyna Orbik-Skupień: Należę do grupy dorosłych dzieci, których rodzice żyją w pamięci, przedmiotach, kolorze oczu, posturze. Codziennie odnajduję rodziców w swoich upodobaniach, rodzaju wrażliwości, sposobie reagowania na świat i ludzi, w niektórych codziennych czynnościach. Widzę, że tak jak Mama dostrzegam kolory, szanuję inność i oryginalność, a poezji, muzyki, w ogóle sztuki, nie może zabraknąć w prozie życia. Podobnie jak Tata nie poddaję się w najtrudniejszych sytuacjach i dzięki niemu często myślę „ to nie koniec świata”, a otwartość na drugiego człowieka, szczególnie tego ze słabościami czy w życiowych tarapatach, zapisało się na stałe w podejmowanych przeze mnie aktywnościach. Zauważam, że to, co było ważne i bliskie naszym rodzicom, z czasem w nas wzrasta. W fazie zbuntowanej adolescencji, szalonej i niezależnej młodzieńczości wszystko chcemy robić po swojemu, inaczej niż nasi rodzice, ale w dojrzałości (ja bynajmniej tak mam i nie jestem w tym chyba odosobniona) dostrzegamy, że jesteśmy podobnymi rodzicami, partnerami, organizatorami życia rodzinnego, przyjaciółmi jak nasi rodzice. Przejmujemy czasem to, co dobre, czasem to, co złe, bierzemy to, co było fajne, co ceniliśmy, ale i łapiemy się na tym, że wychodzi z nas to, co budziło nasz najgłębszy bunt i niechęć. Cóż – tylko od nas, naszej świadomości, refleksji, motywacji – zależy co z tym zrobimy. Czasem wystarczy mała korekta i jest całkiem nieźle. Tak jest u mnie, za co dziękuję! I tak: będę kochać las, maki i inne kwiatki, gotować zupę grzybową i pyzy z mięsem, będę podziwiać muzykę Niemena i Grzesiuka, będę cierpliwa, dzielna w trudnościach i będę kochała swoje dzieci – czasem trochę nieudolnie, ale wystarczająco dobrze. Tak jak moi rodzice!

Elwira Palarczyk: Rodzina, w której się wychowałam, była rodziną wielopokoleniową, tradycyjną rodziną śląską, gdzie panował etos pracy, wpajany był szacunek dla osób starszych, a religia była i jest podstawą bytu duchowości i zasad etyki postępowania. Mój ojciec był górnikiem, mama gospodynią domową, zajmowała się wychowywaniem dzieci, czyli mnie i moich trzech braci. Posiadaliśmy małe gospodarstwo rolne. Czas był dzielony między pracę zawodową ojca, czasem na wychowaniem dzieci, obowiązkami domowymi mamy, a pracą na roli. To były realia życia moich lat dzieciństwa i młodości. Naukę w szkole dzieliło się z obowiązkami w domu i w gospodarstwie. Czasy te może nie były łatwe, ale miło je wspominam. Jako mała dziewczynka, uwielbiałam obserwować jak mama krzątała się po kuchni, przygotowywała posiłek, zarabiała ciasto, czy robiła masło lub ser. Kobiety mojego domu rodzinnego przekazywały mi historię naszego rodu, naszej małej ojczyzny, tradycje wspólnego stołu, mężczyźni historię i politykę naszego kraju. Ojciec zaszczepił we mnie ciekawość otaczającego mnie świata, mojej najbliższej okolicy i dalekich zakątków świata, zaczytując się w czasopismach geograficznych „Kontynentów” czy „Poznaj Świat”, reportażach z podróży Toniego Halika. Nie bez znaczenia była również inicjacja z motoryzacją. Mój tata, wielki amator samochodów i wszystkiego, co z nimi się wiąże, zainspirował we mnie potrzebę niezależności komunikacyjnej, a wręcz tę samą pasję do prowadzenia samochodu, którą on miał. Od porządków, systematyczności i gospodarności była mama. To ona wprowadzała mnie w świat intelektualny, wzbudzała ambicję i wrażliwość nakierowaną na drugiego człowieka. Od dziecka uczyła mnie szacunku dla innych ludzi. Do dzisiaj mam w pamięci jej słowa „wykonuj rzetelnie i uczciwie swoją pracę, a zostaniesz zauważona” czy to, że była skromną osobą. Z czasem dostrzegam jak bardzo zaczynam upodabniać się do swojej mamy i to nie tylko wizualnie (śmiech). Dziękuję moim rodzicom za to, że zawsze byli i są ze mną.

Krzysztof Jaroch: Po rodzicach odziedziczyłem wiele dobrych cech. Ukształtowali oni w dużej mierze moje postrzeganie świata. Przy nich zrozumiałem jak istotną wartością jest rodzina – zwłaszcza ta najbliższa – i że trzeba o nią dbać. Nauczyli mnie, że warto być uczciwym i mieć przy tym swoje zdanie, nawet jeśli może się to nie opłacać. Nie pozwalali mi na wszystko kiedy byłem dzieckiem, za co teraz jestem im bardzo wdzięczny. Wskazali przyzwoity kanon postępowania, który był dobrym bagażem gdy ruszałem w dorosłą drogę. W myśl francuskiego przysłowia „tel père, tel fils” (jaki ojciec, taki syn), po ojcu przejąłem niemało charakterystycznych cech. Począwszy od gestów i wypowiedzi, po dokładność, punktualność czy zamiłowanie do porządku. Wyznaję jego zasadę, żeby to co się robi, robić dobrze albo wcale. Tak jak on staram się być zdyscyplinowanym oraz szanować ludzi, stawiając na elementarną zasadę wzajemnej uczciwości i lojalności. Poczucie humoru, higieniczny optymizm i dystans do siebie również uważam za dobry transfer ojcowsko-synowski. Tata wykazywał też ogromną cierpliwość i poświęcenie w stosunku do mnie i moich braci. Tak samo dzisiaj staram się traktować swoje córki, które z pewnością mogą na mnie polegać. Po matce przejąłem dobry kontakt z otoczeniem oraz szacunek do autorytetów, przestrzeganie ustalonych zasad i dotrzymywanie terminów. Także wrażliwość i chęć bezinteresownego niesienia pomocy oraz poświęcania czasu dla innych. Mama zostawiła w mojej głowie potrzebę pielęgnowania domowego ogniska oraz rozsądnego gospodarowania domowym budżetem. Po niej doświadczam też ciekawości świata i ludzi. Z pewnością po matce przejąłem przyzwoitą zaradność, trochę sprytu i względnie energiczny temperament. Dołożę do tego zdolności komunikacyjne i swobodę formułowania wypowiedzi, co pomaga mi bardzo życiu zawodowym i prywatnym. Zdecydowanie po obojgu rodzicach hołduję zasadzie, że od argumentu siły lepsza jest siła argumentu. Po nich odziedziczyłem też dryg do tańca oraz łatwość nawiązywania kontaktów. Natomiast tata nigdy nie nosił brody i dbał zawsze o nienagannie ogoloną twarz, co w moim przypadku dzisiaj się nie sprawdza. Żałuję jednak, że ani po mamie ani po tacie nie odziedziczyłem bujnych włosów.

Sławomir Kulpa: Temat podobieństwa w mojej rodzinie… cóż odniesienie się do tej kwestii tak wprost, sprawia mi sporo trudności. To sprawy intymne. Jak sięgam pamięcią, sprawy te zawsze inicjowała moja mama. To ona pytała nas – a warto zaznaczyć, że mam dwóch braci, z których jeden jest moim bliźniakiem, choć nie jesteśmy do siebie podobni – o to, do kogo naszym zdaniem upodobniliśmy się bardziej. Gdy stwierdzaliśmy, że do niej, na jej twarzy pojawiało się uznanie i pewna radość. Tato sam nigdy o to nie pytał, a nasze odpowiedzi kierowane do mamy, komentował uśmiechem. Być może coś jest na rzeczy. Mój brat ma syna, który faktycznie odziedziczył cechy po babci. Ta świadomość napawa ją dumą po dziś dzień. Pamiętam też taką rywalizację z przedszkola, kiedy to zaciekle licytowaliśmy się na to, który „tata jest najlepszy”. Nigdy nie byłem inicjatorem takich sytuacji, ale – gdy przyszło co do czego – nie odpuszczałem i twardo stałem na stanowisku, że mój! Tata z natury był introwertykiem, ale gdy już wypowiadał się na jakiś temat, gdy zajmował stanowisko, słowa dobrał starannie. Były to przemyślane spostrzeżenia. Nie porównywałbym się ani do taty, ani do mamy. Bardziej skłaniam się ku przekonaniu, że jestem zupełnie od nich różny. Mam swój świat – świat przeszłości, którego walory dostrzegałem i fascynowałem się nim od najmłodszych lat. Już w szkole podstawowej, jako kilkuletni chłopak z zainteresowaniem przeglądałem archeologiczne wycinki, zeszyty. Chyba już wtedy czułem, że rejestrowanie zmian zachodzących w codziennym krajobrazie, jest szalenie ważne. Pamiętam, jak sąsiedzi podczas budowy domu znaleźli szkielet ludzki. To było wydarzenie dla mnie istotne! Później okazało się, że to szkielet z czasu pierwszej wojny światowej, a na tym terenie znajdowały się okopy. Innym razem wrażenie zrobiło na mnie znalezisko wujka – 10 groszy z lat 30. XIX wieku. Nie potrafię jasno powiedzieć skąd u mnie takie zamiłowanie i potrzeba, by ten świat z przeszłości poznać. Niemniej zawsze chciałem go poczuć, dotknąć i móc zarejestrować. Moja mama nie miała tak sentymentalnej natury. Zwykle patrzyła w stronę tego, co nowe, monde, niby lepsze – bo wiadomo, są to kwestie dyskusyjne. Do dziś wspominam, jak wyrzuciła puszkę do herbaty, dla mnie cenną pamiątkę, która bezpośrednio łączyła moje wspomnienia z pierwszym naszym wspólnym domem rodzinnym, jaki pamiętam. Było mi bardzo przykro…, ale udało mi się taką samą puszką kupić na aukcji. I tej mama się już nie pozbyła. Ten sentyment do pamiątek wynika z faktu, że nie potrafię oswoić się z przemijaniem. Wiem, że jesteśmy na tym świecie przechodniami, że czasu nie sposób zatrzymać i dlatego staram się jak najwięcej rzeczy po kimś odnaleźć i ocalić.

źródło: Gazeta Wodzisławska

Autor: wodzislaw-slaski.pl, redakcja@naszwodzislaw.com

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszwodzislaw.com w Google News.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Aktualności18 kwietnia 202413:21

Umowa na przebudowę 1 Maja w Gołkowicach podpisana

Umowa na przebudowę 1 Maja w Gołkowicach podpisana - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Starostwo Powiatowe w Wodzisławiu Śląskim
Aktualności19 kwietnia 202411:23

Nowy wybieg dla psów w Rodzinnym Parku Rozrywki

Nowy wybieg dla psów w Rodzinnym Parku Rozrywki  - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
wodzislaw-slaski.pl, fot. Natalia Maciejek
Reklama
Reklama
Reklama
Aktualności19 kwietnia 202412:05

Supermoce na scenie Festiwalu Karaoke

Supermoce na scenie Festiwalu Karaoke - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Starostwo Powiatowe w Wodzisławiu Śląskim
Sport19 kwietnia 202411:06

Weekendowy Niezbędnik Kibica

Weekendowy Niezbędnik Kibica - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
(greh)
Reklama
Reklama
Aktualności19 kwietnia 202413:30

Wodzisław Śląski na weekend

Wodzisław Śląski na weekend - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
wodzislaw-slaski.pl, fot. Natalia Maciejek
Reklama
Aktualności19 kwietnia 202413:37

Ponad tysiąc przebadanych, jeden zatrzymany

Ponad tysiąc przebadanych, jeden zatrzymany - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
KPP Wodzisław Śląski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.