Bon edukacyjny zamiast likwidacji szkół
Z redakcyjnej poczty. - W związku z tym, że władze Wodzisławia Śląskiego postanowiły zreformować szkolnictwo (nareszcie!), przesłałem prezydentowi Wodzisławia list, w którym proponuję rozważenie możliwości wprowadzenia bonu edukacyjnego - pisze nasz Czytelnik, Łukasz Chrząszcz.
List otwarty do prezydenta Wodzisławia Śląskiego Mieczysława Kiecy i zespołu oświatowego (Wodzisław Śląski, 3.01.2010 r):
Mając na uwadze zaangażowanie pana Prezydenta i całego zespołu pracującego nad poprawą funkcjonowania wodzisławskiej oświaty, chciałbym przedstawić rozwiązanie, które, jak dowodzą przykłady, jest bardzo korzystne dla uczniów, ich rodziców i całego szkolnictwa.
Nie trzeba już udowadniać, że oświata w Wodzisławiu generuje ogromne koszty. To ważne, ponieważ zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy dostrzegają ten problem. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że decyzja likwidacji którejkolwiek z placówek poniesie za sobą protesty i opór kręgów nauczycielskich. W skrajnych przypadkach mogą oni zablokować reformy: jak miało to miejsce podczas próby zamknięcia SP4 za prezydentury p. Adama Krzyżaka.
Część nauczycieli boi się o miejsca pracy i nadany im za „komuny” przywilej - Kartę Nauczyciela. Aby spełnić swoje cele podburzają rodziców przeciwko racjonalnym i ekonomicznym decyzjom. Walka z politykami jest popularna, więc rodzice stają przeważnie po stronie nauczycieli. Jak przekonać ich do siebie?
Jako decydenci wolnej Polski, nie możecie państwo wymagać od ludzi wolnorynkowego myślenia sami używając PRL-owskich rozwiązań. Bo warto zwrócić uwagę, że decyzja o likwidacji szkół jest odbierana jako decyzja polityczna. A przecież to nie urzędnicy, tylko rodzice decydują do której szkoły poślą swoją pociechę, a co za tym idzie, która szkoła jest najlepsza dla ich dziecka. Dlaczego zatem macie państwo decydować za nich, która placówka przetrwa, a która pójdzie do likwidacji?
Aby rodzice stanęli po stronie ekonomii, wystarczy zmienić system finansowania szkół. Obecnie to urzędnicy decydują, która szkoła ile dostanie pieniędzy. Bez względu na to, czy jest uważana za reprezentującą dobry, czy zły poziom. Czy uczy się w niej 100, czy 400 uczniów. Takie praktyki wyklucza wprowadzenie bonu oświatowego.
Bon oświatowy polega na tym, że uczniowie poprzez wybór danej szkoły zasilają jej budżet. Wartość bonu uwzględnia koszty funkcjonowania danego typu szkoły i każdego roku jest waloryzowana o wskaźnik inflacji. Wartość budżetu szkoły uzależniona jest od liczby uczniów, pomnożona przez wartość bonu na jednego ucznia dla danej szkoły.
Im więcej uczniów przyciągnie szkoła, tym więcej dostanie pieniędzy z subwencji oświatowej. Dzięki bonom oświatowym to rodzice decydują o pozycji szkół. Pieniądze idą „za uczniem”, więc słabe szkoły, które przyciągną najmniej uczniów upadają lub zostają oddane Stowarzyszeniom.
Wiceburmistrz Jarocina Robert Kaźmierczak: „Jeśli liczba uczniów w szkole jest tak mała, że pieniędzy nie starcza na utrzymanie szkoły, wówczas przekształcamy ją w placówkę niepubliczną. Uznajemy, że wydatki powinny być tak zracjonalizowane, aby na bieżące funkcjonowanie szkoły wystarczało subwencji oświatowej. Przekazując szkołę do prowadzenia np. stowarzyszeniu mamy deklarację, że od ucznia nie będą pobierane żadne opłaty.”
Realizacja bonu oświatowego jest możliwa, gdy nie obowiązuje rejonizacja. W Polsce takie rozwiązanie jest coraz bardziej popularne. Jak wynika z przykładów, wprowadzenie bonów edukacyjnych w szkołach podstawowych, gimnazjalnych i średnich skutkuje wymiernymi korzyściami:
- promuje współzawodnictwo między szkołami na polu jakości i różnorodności kształcenia;
- przekazuje władzę edukacyjną rodzicom i dyrektorom szkół, ograniczając tym samym wszechmoc urzędników;
- znosi tzw. geograficzne obszary kształcenia (rejony) do których mechanicznie przypisywani są uczniowie;
- ułatwia dostęp uboższych dzieci do szkół niepaństwowych;
- racjonalizuje wydatki szkoły i osłabia naciski wynikające z przywilejów Karty Nauczyciela;
- pozwala obywatelom na rzeczywisty i wolny wybór placówki oświatowej;
- upraszcza bieżącą ekonomikę oświaty;
- uniezależnia szkoły od układów politycznych i znajomości;
- jest gwarantem szkolnej autonomii;
Pięć lat temu już w 15 powiatach obowiązywały bony oświatowe. Dziś ta liczba jest zapewne wielokrotnie większa.
W opracowaniu użyłem cytatów z pracy A.Rozmusa i J.Nowakowskiej pt. „Bon edukacyjny w Polsce. Stan i perspektywy” z Wyższej Szkoły Zarządzania i Informatyki w Rzeszowie, artykułów dr Małgorzaty Jantos – radnej Miasta Krakowa , wypowiedzi wiceburmistrza Jarocina Roberta Kaźmierczaka, a także moich własne opinii, które ugruntowały się w rozmowach ze zwolennikami i przeciwnikami likwidacji szkół w Wodzisławiu Śląskim.
Cieszę się, że dyskusja na temat reorganizacji wodzisławskich szkół została podjęta, zachęcam jednocześnie do przeanalizowania możliwości wprowadzenia bonu edukacyjnego w naszym mieście.
Pozdrawiam serdecznie,
Łukasz Chrząszcz
Stowarzyszenie Sympatyków Odry Wodzisław
Komentarze (17)
Dodaj komentarz