Historia rodem z filmu... zlecił demontaż wiaduktu, zabrał ze sobą 40 tysięcy złotych i zniknął

Ale, zacznijmy od początku... Tomasz Cz. podszywając się pod przedstawiciela firmy z Zabrza kontaktuje się z właścicielem firmy z ze Skoczowa zlecając mu demontaż wiaduktu na nieczynnym torowisku na granicy Mszany i Jastrzębia-Zdroju. Właściciel firmy ze Skoczowa przyjmuje zgłoszenie i realizuje je w okresie od 29 czerwca do 10 lipca. Zleceniodawca bierze za złom 40 tysięcy złotych i znika. Sprawa jednak wychodzi na jaw, kiedy zleceniobiorca upomina się o zapłatę, lecz jej nie otrzymuje. - Pokrzywdzony zawiadomił policję o zaistniałym przestępstwie oszustwa. Zrealizował usługę polegającą na demontażu wiaduktu, natomiast nie otrzymał wynagrodzenia za wykonaną pracę - mówi nam prokurator prowadzący postępowanie Wojciech Zieliński z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim.
40- letni mężczyzna postanowił pójść za ciosem i chciał rozebrać kolejny oddalony o kilkadziesiąt metrów wiadukt (na zdj.) znajdujący się przy ulicy Moszczeńskiej w Mszanie. Został nawet już przygotowany teren pod dźwig, przygotowano odpowiednie dokumenty związane z przełożeniem kabla energetycznego. Były już nawet prowadzone rozmowy związane z zamknięciem ruchu drogowego. Lecz tym razem nie wszystko poszło jednak po myśli oszusta, w odpowiednim momencie mu przerwano. - Mężczyznę zatrzymano w Jaworznie. Miał przy sobie 18,5 tysięcy złotych, które zabezpieczono na poczet postępowania. Obecnie przebywa w areszcie w Bytomiu, gdzie odbywa teraz kilkuletnią karę pozbawienia wolności. Sprawca jest osobą już wielokrotnie karana za przestępstwa. Z danych o karalności wynika, że na swoim koncie ma już 17 wyroków - wyjaśnia prokurator prowadzący.
Na chwilę obecną Tomaszowi Cz. przedstawiono zarzut oszustwa, rozważane są także inne kwalifikacje. Teraz prokuratura czeka na stanowisko kolei, czy demontaż drugiego mostu określą, jako kradzież, czy dewastację mienia.
fot. UG Mszana.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz