Bezdomne koty z Radlina

W Radlinie działa grupa ludzi, która pomaga bezdomnym kotom. - Zaczęło się od szopy, w której znaleźliśmy chore kocięta. Chcemy przekonać ludzi, że jedyną skuteczną metodą ograniczenia populacji bezdomnych kotów są sterylizacja i kastracja – mówi Ewa Zygmunt, lekarz weterynarii.
Kilka chorych kociąt znalezionych w szopie przy ul. Mielęckiego, trafiło do Ewy Zygmunt, która pracuje jako weterynarz w jednej z rybnickich lecznic dla zwierząt. - Po tym wydarzeniu zwróciłam uwagę na problem bezdomych kotów w Radlinie. Powstała grupa pięciu osób, które starają się pomóc tym zwierzętom – mówi pani Ewa. 
Nie ma danych, które mówią, ile sztuk liczy radlińska populacja bezdomnych kotów. - Wiele z nich żyje na ulicach Mielęckiego i Mariackiej. Są regularnie dokarmiane. Siedem kotów jest już po kastracji i sterylizacji – wylicza Ewa Zygmunt i wyjaśnia, dlaczego tak istotne jest, by poddawać koty tym zabiegom -  To jedyna skuteczna metoda, dzięki której wyraźnie zmniejsza się liczba kotów – wyjaśnia pani Ewa i dodaje, że inne sposoby, na przykład wyłapywanie bezdomnych kotów, nie przynoszą rezulatatów. - Koty przywiezione do schroniska  wpadają w depresje, przestają jeść i zaczynają chorować, co w krótkim czasie może prowadzić do ich śmierci. Poza tym ich miejsce zawsze zajmują kolejne osobniki, które się rozmnażają – przekonuje. Okazuje się, że w ciągu  roku  z  jednej kociej pary na świat może przyjść nawet kilkanaście kociąt, które juz po około pół roku zaczynają się rozmnażać. 
Nadpopulacja  kotów  generuje problemy  na  linii  koty-mieszkańcy Radlina, powodowane znaczeniem przez koty terenu i związanym z tym uciążliwym zapachem, zakłócaniem spokoju  przez  walczące  i  kopulujące osobniki oraz  niechęcią  mieszkańców  do  dużej  liczby 
zwierząt w najbliższej okolicy. - Wielu ludzi nie lubi kotów i daje temu wyraz – mówi Ewa Zygmunt i przypomina sytuację, kiedy ktoś zablokował bezdomnym kotom wyjście z budy, w której przebywały, a następnie ją podpalił. 
W imieniu grupy zainteresowanej losem bezdomnych kotów, Ewa Zygmunt poruszyła problem na ostatniej sesji rady miasta. – Dostaliśmy  zaproszenie do udziału w komisji do spraw społecznych. Zobaczymy, jakie efekty przyniosą rozmowy – informuje kobieta. O co będą prosić radnych? - Nie chodzi tylko o przyznanie dofianansowania na zabiegi kastracji i sterylizacji, ale o zwrócenie uwagi na problem. Same pieniądze nie wystarczą – wyjaśnia i dodaje, że bez udziału wolontariuszy akcja się nie uda. - Po zabiegu ktoś  musi wziąć kota pod  swój  dach, zanim znajdziemy mu stały dom. Ktoś inny musi zwierzę przetranportować, a jeszcze następny dokarmiać te, które żyją na wolności – wylicza pani Ewa. 
Zdaniem lekarki potrzebna jest również edukacja społeczeństwa, co zdają się potwierdzać opinie mieszkańców Radlina. - Trzeba wywieźć te koty i będzie spokój. Przeszkadza nam ich miauczenie i smród – uważa Natalia Pluta. - Jesteśmy przeciwni sterylizacji i kastracji, bo to niehumanitarne. Nie powinno się ingerować w naturę – przekonują Ola i Sebastian. 
- Jeśli nie będziemy działać,  liczebność  kotów  będą regulować  choroby  i  niedożywienie.  Nie  znikną  natomiast  takie  problemy  jak hałas, smród i umierające koty – podsumowuje Ewa Zygmunt. 
Inicjatorzy akcji pomocy bezdomnym radlińskim kotom poszukują wolontariuszy. Chętnych proszą o kontakt: radlinki@wp.pl
MaS


![Choć bardzo sie starali z Raciborza bez punktów wyjechali [FOTO] Choć bardzo sie starali z Raciborza bez punktów wyjechali [FOTO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl](photos/_thumbs/mini_1762111136gre01364-.jpg)








Komentarze (0)
Dodaj komentarz