Prezydencka wizyta na dziewięćdziesiąte urodziny
– O tym, czym się zajmowałem można by długo opowiadać. To nie dziwi, gdy za sobą ma się dziewięćdziesiąt lat życia. Wspomnień jest wiele – mówi z uśmiechem Adam Grzegorzek. Z okazji tak szczególnego jubileuszu gratulacje solenizantowi złożyli: prezydent miasta Mieczysław Kieca oraz kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Mirosława Meisel.
Różnorodne doświadczenia życiowe wodzisławianina, w tym w dużej mierze zawodowe sprawiły, że rozwojowi miasta mógł przyglądać się niejako od środka. Przez lata angażował się w działalność Spółdzielni Mieszkaniowej ROW, pełnił funkcję prezesa Rady Nadzorczej, pracował m.in. w Rybnickim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego, w ELROW Przedsiębiorstwie Robót Elektromontażowych, ale i jako nauczyciel towaroznawstwa w wodzisławskim „Ekonomiku”.
– Kształciłem się, bo nie wiedziałem, co w życiu mi się przyda. Na studiach mieliśmy 58 godzin zajęć w tygodniu, a w sobotę dodatkowo chodziliśmy na Studium Wojskowe. To nie do wyobrażenia, ale tak faktycznie było – wspomina jubilat. – Pierwszą pracę podjąłem w okresie okupacji w 1943 roku. Do końca stycznia 1945 roku pracowałem w Rybniku u pana Kopca. To była fabryka wódek i koniaków. Co prawda, mama obawiała się, że nie znajdę sobie żadnego zajęcia, ale ja byłem pewny, że sobie poradzę – dodaje. Minione doświadczenia wypełniają historię, którą pan Adam chętnie się dzieli. Z entuzjazmem wraca pamięcią do działalności w harcerstwie, opowiada o sytuacji, jaka w mieście panowała w latach 60., 70. minionego wieku. W jego pamięci niezatarty ślad pozostawiła wojna. – Pamiętam, jak bomby spadały na Kędzierzyn, a my nieopodal, w ramach prac przymusowych musieliśmy kopać dziury w ziemi – dodaje.
Czasy się zmieniały, ale tym, co towarzyszy solenizantowi stale jest niegasnąca pasja do sportu. Jest kibicem, jak kolejno wymienia, piłki nożnej, siatkówki, lekkoatletyki i każdej dyscypliny, która wiąże się z narciarstwem. – Nie tylko próbowałem, ale i zjechałem, nie tylko na spodniach, po trasie przygotowanej dla zawodników startujących w Mistrzostwach Polski Juniorów w slalomie. To było w Wiśle – żartobliwie wspomina pan Adam. To były błogie chwile, na które czasu zaczęło brakować, z racji wielu obowiązków, już w życiu dorosłym. – Tato to spokojny, łagodny i dobry człowiek. Mieszka sam, ale ma mnie pod ręką. Na co dzień towarzystwa tacie dotrzymuje także ulubiona kotka, czworonożna przyjaciółka – akcentuje córka Danuta. – Długowieczność mamy chyba zapisaną w genach. Chrzestna taty dożyła 101 lat, jego brat – 92 i takich przykładów mogłabym podawać więcej. Dlatego uważam, że jeszcze długa wspólna droga przed nami – dodaje córka.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz